wtorek, 3 stycznia 2012

...To coś, małe i wredne, zżera mnie od środka.
 Tak zwana tęsknota...
Tęsknota nie mieszcząca się w międzysłowiu wylewa się w międzyczasie...




Znów przechodzę kryzys.. Tęsknie do tych pachnących polanek, stromych kamiennych stoków, surowych lasów i ciszy...
Pamiętam, miałam może 5 lat kiedy pierwszy raz pojechaliśmy w Tatry.. Trasa nad Morskie Oko nieźle mnie wymęczyła.. Chociaż tate pewnie bardziej, bo ostatnie 3 kilometry niósł mnie na barana;) Niewiele wtedy rozumiałam, ale pamiętam wszystko.. drogę przez kamienny skrót, małe sarenki obserwowane przez lornetkę, brudny lipcowy śnieg po drodze nad Czarny Staw, przyjemny chłód wody w jeziorze i smak naleśników z serem w schronisku..
A teraz... serce wyrywa mi się z piersi na samą myśl.. Każdego roku nie mogę sie nimi nacieszyć.. Chciałabym przez te kilka TAM spędzonych dni zobaczyć jak najwięcej, co po całym dniu chodzenia po górach kończy się wieczorem, totalnym wyczerpaniem i snem o godzinie 20 ;) a na drugi dzień z samego rana już stoję z plecakiem zwarta i gotowa na kolejny dzień na szlaku;)
Nie wyobrażam sobie wakacji bez gór.. i życia bez nich też sobie juz nie wyobrażam.
Jedno z moich postanowień noworocznych: Majówka w Dolinie Pięciu ! <3



bywa i tak;)





Fot. moje własne :)

A wtedy świat się lepszym zdaje
W górach jakby bliżej nieba
Ze szczytu krajobrazy jak ze snu
Chce zostać na zawsze tu
Stare buty starte na kamieniach
a po deszczu wiatr włosy suszy
To nic że nogi bolą ze zmęczenia
Za to jakoś lepiej mi na duszy
Bo w górach mogę poczuć po co żyję
Na co mi miejski gwar?♥

1 komentarz: