poniedziałek, 14 listopada 2011

Dlaczego płaczesz?

  "Ciągle tylko powtarzam w kółko to samo pragnąc żebyś w końcu to usłyszał. Jednak marzenie to jest zupełnie złudne, bo wciąż zachowujesz się, jakbym była tylko cichutkim szeptem własnych myśli zamkniętych w słoiku."  

           Jeśli ktoś czytał mój ostatni post, to po przeczytaniu tego może przyjść mu na myśl, że mam poważne zachwiania równowagi i huśtawki nastrojów. Niestety czy chcecie, czy nie chcecie tak to już czasem jest, że nie pomaga nawet najsłodsza Cafe Mocha i kilo Dumli :/ Często może nawet nie chodzi o zły dzień, a o ludzi którzy nas otaczają. To oni mają ogromny wpływ na nasze samopoczucie. Czasem ten wpływ jest nawet nazbyt duży.

           Słyszałam gdzieś stwierdzenie że człowiek jest bezpieczny dopóki nikogo nie pokocha bo tylko ludzie których kochamy mogą naprawdę nas skrzywdzić. Czasem wystrczy tylko jedno słowo... A my mimo wszystko ciągle tylko szukamy miłości i czegoś lub kogoś do kochania... My.. Masochiści... 

           A tak w ogóle to lubię sobie czasem popłakać. Tak po cichu, na spokojnie. To dziwne? Jakoś całe ciśnienie i wszystkie nerwy spływają mi wtedy razem z tymi łzami po policzku.. Najgorzej jak się długo powstrzymuję.. nazbiera się tysiac powodów na raz, z miesiąca albo trzech i nie można przestać płakać. Ale tak sobie myślę, że jedni krzyczą, albo biją jeszcze inni przeklinają, a cała reszta płacze.. Każdy ma swoje sposoby.. 
Chociaż kiedyś próbowałam inaczej.. W natłoku frustrujących myśli i zdarzeń z całej siły uderzyłam dłonią w ściane... Bolała jakieś dwa tygodnie także.. Raz na 3 miesiące... tak profilaktycznie.. polecam porządnie się wypłakać.. Jak wolicie, w czyjeś ramie, rękaw, w sierść swojego wiernego psa, wrednego (aczkolwiek miękkiego) kota, albo w ukochanego pluszowego misia jeszcze z komunii;) ja lubię tak w samotności.. we własne dłonie. 

A to na Dobranoc :)


2 komentarze: