Rok przerwy.. Wiedziałam, że tak
będzie bo zawsze mam na głowie tysiąc spraw, potem biorę sobie następne tysiąc
i tym sposobem nie wyrabiam ze wszystkim z czym bym chciała..
Działo się w cholerę
i trochę, aż za dużo chwilami, ale najważniejsze jest to, że udało mi się
zrealizować kilka marzeń co mnie cieszy cholernie.
A pomijając smutki to przez ten rok wprowadziłam w życie cząstkę marzeń, co po kilku kopach w tyłek od losu dało mi duuuużo radości i chęci do życia.
Dwa największe które się ze soba łączą to - zrobiłam prawko na "A" i kupiłam wymarzony motocykl!
Nie wierzyłam, że to zrobię ale udało się i nie zraziła mnie nawet dziura w kolanie, którą mi moje "Czerwone cudo" zafundowało ;) Nabrałam trochę pokory i przekonałam się na własnej skórze o czymś czego wcześniej nie do końca rozumiałam - Motocykl nie wybacza błędów. Zapamiętam do końca życia.
Ale pomijając wszystko, to wiatr na twarzy, dzwięk silnika, warkocz obijający się na plecach i to niesamowite poczucie wolności jest warte wszystkiego. Zrozumiałam, że tego mi przez całe moje dotychczasowe życie brakowało. Cholernie żałuje tych wszystkich sezonów podczas których serce mocniej biło na sam dźwięk tych głośnych wydechów i nigdy nic z tym nie zrobiłam.. Wzdychałam tylko lekko..
Następne malutkie spełnione marzenie też "zmotoryzowane";) Udało mi "wycyganić" krótką, ale za to niezapomnianą jazdę próbną ślicznym Fordem Mustangiem z silnikiem 4,6 300KM z automatyczną skrzynią.. coś pięknego... Hmm z wypłaty na takiego nie odłożę dlatego wiem, że to była jedyna taka okazja;)
Jest jeszcze jedno marzenie które w chwili jego realizacji było nim na pewno.. teraz niestety z perspektywy minionego czasu, wielu zdarzeń i sytuacji... bardzo brutalnie przestało nim być...
Mądre powiedzenie: "Uważaj o czym marzysz, bo to marzenie może się spełnić.." jest tu bardzo na miejscu.
Jak ja się cieszę, że mam Przyjaciół. Bez nich mnie nie ma.
No i KOT! Jest jeszcze kot Jagger, którego w październiku wspaniałomyślnie uratowałam od niechybnej śmierci i za co paradoksalnie w ogóle nie wydaje się być wdzięczny, a wręcz zachowuje się tak jakby od początku był to mój zasrany obowiązek;) Moje wredne kochane;)
Dobranoc.